autor: Złota Rada » 17 lis 2021, o 11:43
Skarby złotnika Tomka Wichrowskiego
Tomek Wichrowski to warszawski złotnik zafascynowany pracą dawnych alchemików. Artysta, znawca, kolekcjoner, gromadzi biżuterię sprzed tysięcy lat, a jego nowoczesne, autorskie projekty nawiązują do zabytków z Luwru.
W 2008 r. przerwał studia na kierunku filologia fińska, by uczyć się złotnictwa. Biżuteria stała się jego pasją, twórczością i obiektem badań. Wichrowski ze szczególnym zachwytem opowiada o stylu greorgiańskim i ozdobach z czasów starożytnych. W okresie pandemii stworzył też projekt patriotyczny: „Szkatuła królewska i inne skarby – polskie precjoza narodowe”.
Szkatuła pełna skarbów narodowych
Na stronie szkatulakrolewska.pl opisał smutną historię i wspaniałą zawartość najcenniejszego polskiego zbioru biżuterii narodowej. Przechowywane niegdyś w puławskiej Świątyni Sybilli precjoza to pamiątki po polskich królach, królowych i ich krewnych.
Otwarta w 1801 r. Świątynia Sybilli, nazywana również Świątynią Pamięci, uznawana jest za pierwsze polskie muzeum narodowe. Nie była jednak instytucją państwową – gdy powstawała, Polski nie było już na mapie. Prywatne muzeum założyła w Puławach księżna Izabela Czartoryska. Malowniczy budynek składający się z wkomponowanej w skarpę wiślaną krypty i stojącej na niej, otoczonej kolumnadą rotundy zaprojektował modny wówczas architekt Chrystian Piotr Aigner.
Wewnątrz, w centralnym punkcie, na granitowym postumencie stała hebanowa szkatuła ze złotymi okuciami w formie ozdobnych ornamentów, tygrysów i lwich głów. Dekorowały ją jeszcze szlachetne i półszlachetne kamienie.
Z wnętrza skrzyni, które szczegółowo opisał Wichrowski, zachowało się niewiele. W 1939 r. ograbiły ją wojska III Rzeszy.
Z opisów Wichrowskiego dowiadujemy się, że w szkatule znajdował się np. „wdowi” krzyż Anny Jagiellonki ozdobiony szafirami, perłami, puttami i arabeskami. Widać go na portrecie królowej namalowanym przez Marcina Kobera. W skrzyni znajdował się dekorowany brylantami i rubinami złoty zegarek królowej Marysieńki o wieku wyłożonym jaszczurzą skórą, której Wichrowski użył też w jednym ze swoich pierścieni. Dewizka Stanisława Augusta Poniatowskiego wypleciona była z ludzkich włosów. W Szkatule przechowywano rzeczy stworzone przez utalentowanego plastycznie króla Zygmunta III Wazę. Wrażenie robi naszyjnik królowej Marii Ludwiki Gonzagi i pierścienie noszone przez Zygmunta I Starego i Władysława IV Wazę.
Zgromadzone przez Czartoryską artefakty miały wiązać przyszłą Polskę, która – jak miała nadzieję –powstanie z jej dawną świetnością, długim, dumnym trwaniem w Europie. Precjoza mogły być dowodem na istnienie nieistniejącego rzeczywiście kraju. Szkatuła powstała po III rozbiorze, który dla części polskich elit i arystokracji był wydarzeniem tragicznym. Przepełniona traumą i nadzieją skrzynia skrywała namiastkę państwowych relikwii.
Złotnik szuka kamienia filozoficznego
Jednym z najnowszych projektów Tomka są perfumy marki Mokoto. Pięć zapachów z serii „Alchemy” to etapy prowadzące ku doskonałości, którą uosabia szósty zapach. Ich twórcami są także założyciel firmy Mokoto André Pruski i Igor Kubik, artysta, ceniony ilustrator, który zaprojektował też zachwycającą oprawę wizualną perfum. Wichrowski jest współautorem zapachów i autorem konceptu, scenariusza kreującego aurę woni. Punktem wyjścia była dla nich tytułowa alchemia i poszukiwanie kamienia filozoficznego. Kamień miał być uniwersalnym lekarstwem na wszystko i substancją zmieniającą materiały nieszlachetne w złoto. – Bazą dla stworzenia opowieści były ryciny z XV-wiecznego manuskryptu Georgiusa Auracha de Argentiny „Pretiosissimum Donum Dei”. Każdemu zapachowi odpowiada jeden z alembików, których u Argentiny było w sumie 12, a w każdym z nich znajdowała się substancja będąca jednym ze stadiów procesu tworzenia kamienia filozoficznego – tłumaczy Tomek.
Zapach Mokoto „Natura Medicinae” odwołuje się do pierwszego etapu pracy Argentiny i pachnie ogrodem, którego wzrost nie został niczym zakłócony. „Cinis Cinerum” to popiół, z którego wszytko się rodzi. Do wejścia w ciemność zaprasza nas „Domus Tenebrosa”, a „Rosa Alba” to spotkanie z białą, nigdy niewiędnącą różą i początek doskonałości, której realizacją jest „Rosa Rubea” – czerwony eliksir przemiany i ostatni etap szaleńczego eksperymentu Argentiny. „Rosa Rubea” to ulubiony zapach Wichrowskiego.
Początki w świecie geologii
Miłość do biżuterii zrodziła się w Tomku w domu rodzinnym, w świecie geologów. – Moi rodzice pracowali naukowo w Państwowym Instytucie Geologicznym w Warszawie, w słynnym „żyletkowcu”, gmachu zaprojektowanym przez Marka Leykama. Mama zajmowała się chemią, a tata jest geologiem. Gdy byłem dzieckiem, często bywałem u nich w pracy. Wypełniona menzurkami i mikroskopami pracownia chemiczna była światem kobiet, a szlifiernia, gdzie przebywał ojciec, była strefą męską, światem niewybrednych żartów, hałasu i palonych papierosów – relacjonuje. W instytucie zobaczył, jak szlifuje się kamienie. Rodzice przyjaźnili się też z cenionymi złotnikami, których projekty mógł podziwiać w domu. W 2008 r. Tomek Wichrowski rzucił studia na Uniwersytecie Warszawskim i spełnił marzenie – poszedł do szkoły złotniczej. Uczył go m.in. Roman Kowalkowski, były projektant kultowej PRL-owskiej firmy ORNO.
Tu nie ma nic krotochwilnego
– Biżuteria, którą tworzę i kolekcjonuję, musi być absolutnie wyjątkowa. Musi być perfekcyjnie wykonana i mieć głębsze znaczenie, wyrażać idee. Nie może być krotochwilna. Biżuteria, którą noszę, ma prawie 3 tys. lat, a to otwiera moje pole wyobraźni – mówi Tomek.
Kolekcja, którą zgromadził do tej pory, mieści się w jednej szkatułce. Małe pudełko kryje jednak nieprzebrane skarby. Pierwszym zakupem była masońska, złoto-srebrna kula z przełomu XIX i XX w. Po otwarciu masoński gadżet, jak nazywa ją Wichrowski, zamienia się w wypełniony symbolami krzyż. Zamknięty przypomina jabłko malutkiego króla.
Znoszony angielski pierścionek z granatem z końca XVIII w. wyraża fascynację odkrywanymi wówczas Pompejami, czego dowodem jest wygrawerowany wieniec laurowy.
Skarby złotnika Tomka Wichrowskiego
Tomek Wichrowski to warszawski złotnik zafascynowany pracą dawnych alchemików. Artysta, znawca, kolekcjoner, gromadzi biżuterię sprzed tysięcy lat, a jego nowoczesne, autorskie projekty nawiązują do zabytków z Luwru.
W 2008 r. przerwał studia na kierunku filologia fińska, by uczyć się złotnictwa. Biżuteria stała się jego pasją, twórczością i obiektem badań. Wichrowski ze szczególnym zachwytem opowiada o stylu greorgiańskim i ozdobach z czasów starożytnych. W okresie pandemii stworzył też projekt patriotyczny: „Szkatuła królewska i inne skarby – polskie precjoza narodowe”.
Szkatuła pełna skarbów narodowych
Na stronie szkatulakrolewska.pl opisał smutną historię i wspaniałą zawartość najcenniejszego polskiego zbioru biżuterii narodowej. Przechowywane niegdyś w puławskiej Świątyni Sybilli precjoza to pamiątki po polskich królach, królowych i ich krewnych.
Otwarta w 1801 r. Świątynia Sybilli, nazywana również Świątynią Pamięci, uznawana jest za pierwsze polskie muzeum narodowe. Nie była jednak instytucją państwową – gdy powstawała, Polski nie było już na mapie. Prywatne muzeum założyła w Puławach księżna Izabela Czartoryska. Malowniczy budynek składający się z wkomponowanej w skarpę wiślaną krypty i stojącej na niej, otoczonej kolumnadą rotundy zaprojektował modny wówczas architekt Chrystian Piotr Aigner.
Wewnątrz, w centralnym punkcie, na granitowym postumencie stała hebanowa szkatuła ze złotymi okuciami w formie ozdobnych ornamentów, tygrysów i lwich głów. Dekorowały ją jeszcze szlachetne i półszlachetne kamienie.
Z wnętrza skrzyni, które szczegółowo opisał Wichrowski, zachowało się niewiele. W 1939 r. ograbiły ją wojska III Rzeszy.
Z opisów Wichrowskiego dowiadujemy się, że w szkatule znajdował się np. „wdowi” krzyż Anny Jagiellonki ozdobiony szafirami, perłami, puttami i arabeskami. Widać go na portrecie królowej namalowanym przez Marcina Kobera. W skrzyni znajdował się dekorowany brylantami i rubinami złoty zegarek królowej Marysieńki o wieku wyłożonym jaszczurzą skórą, której Wichrowski użył też w jednym ze swoich pierścieni. Dewizka Stanisława Augusta Poniatowskiego wypleciona była z ludzkich włosów. W Szkatule przechowywano rzeczy stworzone przez utalentowanego plastycznie króla Zygmunta III Wazę. Wrażenie robi naszyjnik królowej Marii Ludwiki Gonzagi i pierścienie noszone przez Zygmunta I Starego i Władysława IV Wazę.
Zgromadzone przez Czartoryską artefakty miały wiązać przyszłą Polskę, która – jak miała nadzieję –powstanie z jej dawną świetnością, długim, dumnym trwaniem w Europie. Precjoza mogły być dowodem na istnienie nieistniejącego rzeczywiście kraju. Szkatuła powstała po III rozbiorze, który dla części polskich elit i arystokracji był wydarzeniem tragicznym. Przepełniona traumą i nadzieją skrzynia skrywała namiastkę państwowych relikwii.
Złotnik szuka kamienia filozoficznego
Jednym z najnowszych projektów Tomka są perfumy marki Mokoto. Pięć zapachów z serii „Alchemy” to etapy prowadzące ku doskonałości, którą uosabia szósty zapach. Ich twórcami są także założyciel firmy Mokoto André Pruski i Igor Kubik, artysta, ceniony ilustrator, który zaprojektował też zachwycającą oprawę wizualną perfum. Wichrowski jest współautorem zapachów i autorem konceptu, scenariusza kreującego aurę woni. Punktem wyjścia była dla nich tytułowa alchemia i poszukiwanie kamienia filozoficznego. Kamień miał być uniwersalnym lekarstwem na wszystko i substancją zmieniającą materiały nieszlachetne w złoto. – Bazą dla stworzenia opowieści były ryciny z XV-wiecznego manuskryptu Georgiusa Auracha de Argentiny „Pretiosissimum Donum Dei”. Każdemu zapachowi odpowiada jeden z alembików, których u Argentiny było w sumie 12, a w każdym z nich znajdowała się substancja będąca jednym ze stadiów procesu tworzenia kamienia filozoficznego – tłumaczy Tomek.
Zapach Mokoto „Natura Medicinae” odwołuje się do pierwszego etapu pracy Argentiny i pachnie ogrodem, którego wzrost nie został niczym zakłócony. „Cinis Cinerum” to popiół, z którego wszytko się rodzi. Do wejścia w ciemność zaprasza nas „Domus Tenebrosa”, a „Rosa Alba” to spotkanie z białą, nigdy niewiędnącą różą i początek doskonałości, której realizacją jest „Rosa Rubea” – czerwony eliksir przemiany i ostatni etap szaleńczego eksperymentu Argentiny. „Rosa Rubea” to ulubiony zapach Wichrowskiego.
Początki w świecie geologii
Miłość do biżuterii zrodziła się w Tomku w domu rodzinnym, w świecie geologów. – Moi rodzice pracowali naukowo w Państwowym Instytucie Geologicznym w Warszawie, w słynnym „żyletkowcu”, gmachu zaprojektowanym przez Marka Leykama. Mama zajmowała się chemią, a tata jest geologiem. Gdy byłem dzieckiem, często bywałem u nich w pracy. Wypełniona menzurkami i mikroskopami pracownia chemiczna była światem kobiet, a szlifiernia, gdzie przebywał ojciec, była strefą męską, światem niewybrednych żartów, hałasu i palonych papierosów – relacjonuje. W instytucie zobaczył, jak szlifuje się kamienie. Rodzice przyjaźnili się też z cenionymi złotnikami, których projekty mógł podziwiać w domu. W 2008 r. Tomek Wichrowski rzucił studia na Uniwersytecie Warszawskim i spełnił marzenie – poszedł do szkoły złotniczej. Uczył go m.in. Roman Kowalkowski, były projektant kultowej PRL-owskiej firmy ORNO.
Tu nie ma nic krotochwilnego
– Biżuteria, którą tworzę i kolekcjonuję, musi być absolutnie wyjątkowa. Musi być perfekcyjnie wykonana i mieć głębsze znaczenie, wyrażać idee. Nie może być krotochwilna. Biżuteria, którą noszę, ma prawie 3 tys. lat, a to otwiera moje pole wyobraźni – mówi Tomek.
Kolekcja, którą zgromadził do tej pory, mieści się w jednej szkatułce. Małe pudełko kryje jednak nieprzebrane skarby. Pierwszym zakupem była masońska, złoto-srebrna kula z przełomu XIX i XX w. Po otwarciu masoński gadżet, jak nazywa ją Wichrowski, zamienia się w wypełniony symbolami krzyż. Zamknięty przypomina jabłko malutkiego króla.
Znoszony angielski pierścionek z granatem z końca XVIII w. wyraża fascynację odkrywanymi wówczas Pompejami, czego dowodem jest wygrawerowany wieniec laurowy.
[img]https://www.vogue.pl/uploads/repository/rozyc_bizu/dsc-0421.jpg[/img]